Jacek Wolszczak
Jeśli szukacie pomysłu, jak wykorzystać wolny czas, mamy dla Was propozycję. Wybierzcie się na Warmię. My właśnie tam spędziliśmy ostatni weekend lipca. Na zaproszenie stowarzyszenia Dom Warmiński, poznawaliśmy uroki tego regionu z różnych perspektyw: z pokładu kajaka eksplorowaliśmy rzekę Łynę, a na pieszo, jak rasowi turyści, miasta Warmii. Program przygotowany przez organizatorów był bardzo napięty i nawet doświadczeni kajakarze, którym niestraszne długie spływy i machanie wiosłem, czuli na koniec przyjemne zmęczenie. Z wyjazdu na Warmię przywieźliśmy wiele pozytywnych wspomnień i długo by opowiadać, co zobaczyliśmy i czego się dowiedzieliśmy.
Podczas zwiedzania innych miast usłyszeliśmy wiele historii związanych z krzyżakami, Prusami i dowiedzieliśmy się, co wspólnego ma Warszawa z prawem chełmińskim. Poznaliśmy również bliżej dzieje życia Mikołaja Kopernika, którego wielkie dzieło należy nazywać „O obrotach”, gdyż obejmuje o wiele więcej dziedzin niż tylko astronomię. Przyrostek „sfer niebieskich” jest używany nieprawidłowo. Nasi przewodnicy nie mogli się jednak do końca zgodzić, czy Kopernik był Warmiakiem czy torunianinem, co tylko pokazuje, że odległa historia nadal może stanowić przyczynek do ożywionych dyskusji.
Naszym przewodnikiem po Warmii był Mariusz Moritz, który dbał o to, żebyśmy nie tylko chłonęli piękno warmińskiej przyrody, ale też poznali historię Warmii i choć na te dwa dni zanurzyli się w jej dziejach. Mariusz godzinami opowiadał nam o historii Warmii i nie przerywał swoich opowieści nawet, gdy płynęliśmy kajakami.
Skoro o kajakach mowa, przejdźmy do samego spływu Łyną. Wycieczki piesze przeplatały się z eksploracją kilku odcinków rzeki:
Jak widać, intencją organizatorów nie było męczenie nas długim pływaniem, lecz raczej zachęcenie („zrobienie smaka”, jak to się mówi) do kolejnych spływów w przyszłości. Nastawienie na lekkie i przyjemne pływanie widać było zresztą u samych uczestników, gdy przyszło do wybierania kajaków. Kajakarze, którzy na co dzień preferują kajaki jedynki i nie boją się męczącego machania wiosłem, bez chwili wahania wybierali modele dwuosobowe. Kilka biednych jedynek musiało wrócić na przyczepę. Widocznie od czasu do czasu i „siekacze kilometrów” potrzebują odrobiny relaksu.
Łyna to rzeka, która nadaje się dla początkujących, ale swym pięknem zachwyci też doświadczonych kajakarzy, którzy widzieli niejedno. Odcinki, które spływaliśmy, były bardzo zróżnicowane. Nam najbardziej spodobał się pierwszy odcinek, który rozpoczęliśmy w sercu Olsztyna. Po chwili od startu nie widzieliśmy już żadnych zabudowań, mimo iż nadal znajdowaliśmy się w granicach miasta. Czy wspominaliśmy już, że Olsztyn to zielone miasto? Mimo kilku przelotnych opadów, pogoda nam dopisywała. Niestety nasze doznania estetyczne psuły nieco napotkane po drodze ślady człowieka, a konkretnie lodówki wyrzucone do rzeki. Pewnie osoby, które dopuszczają się takich czynów, nie czytały relacji z tegorocznego Recykling Rejsu Dominika Dobrowolskiego. Jest jeszcze wiele do zrobienia, jeśli chodzi o świadomość ekologiczną Polaków. Na ostatnim odcinku spływu dołączył do nas burmistrz Lidzbarka Warmińskiego, a jednocześnie członek stowarzyszenia Dom Warmiński. Pan burmistrz skorzystał z okazji, by pod czujnym okiem doświadczonych kajakarzy doskonalić technikę wiosłowania.
Kajaki na czas spływu zapewnił nam Kamil Kopyść z Mazury PTTK, którego znaliśmy już wcześniej, ale była to pierwsza okazja, żeby spotkać się na wodzie. To właśnie Kamil polecił nam zorganizowanie tegorocznego spływu w długi weekend majowy w stanicy wodnej PTTK w Sorkwitach (zachęcamy do przeczytania relacji). Zawsze korzystamy z jego porad, jeśli planujemy pobyt na Mazurach.
Nasz pobyt na Warmii zakończyliśmy w Termach Warmińskich, gdzie mogliśmy nieco zregenerować siły. Doprawdy był to niezwykły spływ. Wiele osób zadbało o to, byśmy zabrali ze sobą wiele pozytywnych wspomnień. I bez wątpienia ten cel udało im się osiągnąć.