Dwie wieże, jedna pasja

Na granicy światów – Warmii i Mazur, nad rzeką Pasłęką, jeszcze stoją obie. Strzegą mostu kolejowego, bo przecież nikt nie odwołał rozkazu. Choć pomalowane przez wandali, pozbawione większości metalowych elementów przez złodziei-złomiarzy, dumnie wznoszą ponad torami ceglane głowy i spoglądają na Gietrzwałd. Wieże w Tomarynach. Przez innych nazywane bunkrami. Czy i dla nich przyjdą lepsze czasy?

Na urzędowym biurku rozdzwonił się telefon. – Nazywam się Wojciech Gudaczewski. Działam w Związku Żołnierzy Wojska Polskiego, koło nr 5 w Ostródzie. Tego lata z powodzeniem uruchomiliśmy skansen fortyfikacji w Starych Jabłonkach i odwiedziło go już 5 tys. turystów. Trafiłem na ślad wież w Tomarynach i bardzo mnie ten temat zainteresował. Czy możemy podjąć współpracę?

Pytanie retoryczne – można by rzec. Nie tylko można, ale i trzeba współpracować i działać w sprawie ratowania i wykorzystania wież obronnych w Tomarynach. Wzniesiony w latach 1897–1902 zespół bunkrów zabezpieczenia kolejowego, strzegący przeprawy na Pasłęce, to jeden z dwóch takich obiektów na Warmii i Mazurach. Drugi znajduje się na Drwęcy w Samborowie (gmina Ostróda) i jest w znacznie gorszym stanie. Dwie czterokondygnacyjne wieże przeznaczone były dla dwóch plutonów piechoty, uzbrojone w trzy ciężkie karabiny maszynowe i armatę szybkostrzelną w wieżyczce Grusona na stropie każdej z nich. Budynki są połączone poterną (czyli tunelem), przez którego otwory strzelnicze doskonale słychać szum przepływającej wody, potęgowany echem przepastnych pomieszczeń wnętrz bunkra. Wieże powstały, aby chronić strategiczną w owych czasach linię kolejową. Budowle nie ucierpiały podczas żadnej z dwóch wojen światowych. Jednak straciły swój bezcenny zabytek w postaci wieżyczek Grusona. W Internecie można znaleźć informacje, że 18 sierpnia 1997 za zgodą dyrekcji kolei i przyzwoleniem wojewódzkiego konserwatora zabytków ekipa eksploratorów zdemontowała działa – niby do konserwacji, niby miały grać w filmie, niby... Jedno powędrowało do Militärhistorisches Museum w Dreźnie, drugie do Dreieckland–Museum w Heitersheim. Dobrze, że są w muzeach, szkoda, że nie w polskich.

Obecne zainteresowanie wieżami w Tomarynach nie jest pierwszą tego typu inicjatywą. Jeszcze wójt Marek Małkowski i ówczesny przewodniczący rady gminy Krzysztof Wysocki prowadzili ożywioną współpracę ze Stowarzyszeniem na rzecz Ratowania Zabytków Kultury Europejskiej w Polsce z siedzibą w Toruniu – Fort IV „Yorck”. Dzięki temu gmina doszła do porozumienia z właścicielem nieruchomości, czyli PKP S.A. i wydzierżawiła za symboliczną opłatą działkę, by móc podjąć jakieś działania.

Teraz wójt Marcin Sieczkowski myśli o zbudowaniu na bazie tego militarnego i absolutnie wyjątkowego zabytku atrakcji turystycznej. Jednak takie przedsięwzięcie nie jest możliwe bez zaangażowania i pomysłowości lokalnej społeczności.

Agnieszka Zabłocka

* Wojciech Gudaczewski to historyk-pasjonat, działa na rzecz ratowania zabytków, jest autorem wielu projektów edukacyjno-społecznych i odczytów historycznych. Od lat związany z sektorem pozarządowym. Otrzymał odznakę honorową i tytuł Zasłużony dla Kultury Polskiej. Mieszka w Ostródzie.